środa, 20 maja 2015

Don't leave me again - rozdział 4

Jako że leniwe z nas kasztany i bodajże przez dwa tygodnie żaden z nas nie skłonił się do wstawienia jakiegokolwiek rozdziału, jako taki bonusik dzisiaj wstawimy dwa. ALE DOPIERO WIECZOREM, NIE MA TAK FAJNIE.
/Horse

 ROZDZIAŁ 4 

JEAN
Z początku starał się zachowywać jakiś dystans, ale po czasie swobodniej opuścił rękę na jego ramię. Poza tym… już zaczynała mu drętwieć od trzymania jej w górze. - To tutaj – zwrócił się do niego, gdy przed nimi ukazał się przystanek. Zrzucił z nich na spokojnie płaszcz, ale gdy tylko zauważył numer autobusu, który właśnie podjechał, szarpnął Marco za rękę i pociągnął za sobą. Mieli wielkie szczęście, że akurat teraz na niego trafili. Autobus ten nie jeździ zbyt często, a inne zatrzymują się albo za daleko, albo za wcześnie, przez co musieliby jeszcze iść kawał drogi w deszczu. Kiedy jako tako udało im się wcisnąć do pojazdu, stanął przed znajomym, łapiąc się jedną ręką za zwisające coś, którego nazwy nigdy nie poznał. - …Tłoczniej niż zazwyczaj – burknął pod nosem, przybliżając się niebezpiecznie blisko do Marco przez zbyt ruchliwą staruszkę, która knuła coś za plecami Jeana. Z kolejnym przystankiem zrobiło się na tyle tłoczno, że obaj musieli stykać się klatkami piersiowymi, by ustać w miejscu i się nie rozdzielić. – Najwyraźniej tego autobusu nie dotyczy przestrzeń osobista – powiedział nieco głośniej, ze specjalną dedykacją dla starszej kobiety, która nadal szperała po swojej torebce, waląc przy tym go swoimi łokciami.

piątek, 8 maja 2015

Don't leave me again - rozdział 3

Nie mam pomysłu na słowa wstępu, więc... nie wiem, łapcie obrazek, o. 

/Horse

ROZDZIAŁ 3

JEAN
- Mówię to sobie codziennie rano, kiedy staję przed lustrem. Ta boskość nie może tak po prostu odejść sama z siebie – skomentował żartobliwie, posyłając uśmiech w stronę kawy. Nadal nie odważył się spojrzeć na Marco. Jednak kiedy tylko usłyszał jego pytanie, natychmiast odłożył filiżankę, nie zastanawiając się ani chwili. – Jasne – rzucił zadowolony, wpisując swój numer. Dla pewności sprawdził go jeszcze w swoim telefonie, a potem przyglądał się cyferka po cyferce, aby przypadkiem nie podał mu złego numeru. Nie było opcji, by Marco nie mógł się z nim skontaktować. Kiedy skończył, dumny z siebie odłożył oba telefony na stół, urządzenie swojego towarzysza przesuwając w jego stronę. – Jestem dostępny dwadzieścia cztery godziny na dobę. – I to wcale żadne kłamstwo. Jeśli chodzi o niego, to odebrałby nawet wtedy, kiedy by spał. Cóż za wielkie poświęcenie z twojej strony, Jean.

poniedziałek, 4 maja 2015

Don't leave me again - rozdział 2

Horse
ECH3 maj, 22:27
WYOBRAŻASZ SOBIE DZIEŃ
W KTÓRYM
NASZA SKRZYNKA
NA DŻIMEJLU
AŻ PRZEPEŁNIA SIĘ
OD WIADOMOŚCI
INFORMUJĄCYCH NAS
ŻE KTOŚ DODAŁ KOMENTARZ
Cowboy
NIE3 maj, 22:28
Horse
JA TEŻ NIE

WIDZICIE TO?
PRZYJRZYJCIE SIĘ DOKŁADNIE. 
O TAK, WŁAŚNIE TAK. JAK NAJBLIŻEJ. 
MOCNIEJ, NIECH TWÓJ NOS DOTYKA MONITORA. 
SKORO JUŻ TO WIDZICIE, TO TERAZ PORA NA ZAŁAPANIE ILUZJI. 
Panie kierowniku, niech pan poratuje komentarzem. 
/Horse

Serdecznie cześć. Przybywam z drugim już rozdziałem opowiadania "Don't leave me again" z udziałem Jeana i Marco. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy czycośtam.
/Cowboy
ROZDZIAŁ 2

JEAN
Za nic w świecie nie poznałby go po głosie. Ba! Nawet wątpi, by poznał go na ulicy, gdyby nie te przyciągające oko, strasznie charakterystyczne piegi. W chwili, gdy zajął miejsce obok niego, otworzył nieco usta, by coś powiedzieć. Próba ta jednak skończyła się tylko bezdźwięcznym „maa”. Potrząsnął głową w zaprzeczeniu, słysząc pytanie starego znajomego. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że ten po prostu się zgrywa, bo jakby nie patrzeć praktycznie wszędzie są wolne miejsca. Zamiast tego wyszczerzył się jak głupi, szczęśliwy, że wybrał miejsce właśnie koło niego. Że w ogóle odważył się do niego podejść i się przywitać.